Fraszka z życia blogera – Bodega Noemia

Biedronka-logo

Doprowadzony do skrajności, napisałem list do Wielkiego Owada (dalej W.O.), że tak i tak, publikuję wpisy, ale nic zupełnie i dokumentnie z tego nie mam. Że motywacja spada, wydajność spada, pisać się coraz mniej chce, pić – coraz więcej, i że piję więcej niż piszę, a to zaburzenie równowagi nie służy ani mojej wątrobie, ani moim czytelnikom, którzy przecież w przeważającej mierze do szacowanego grona klientów W.O. należą.

Tydzień później dostaję wezwanie, przyjeżdża limo czerwone w czarne kropki i zawozi mnie do samego centrum dowodzenia, gabinetu W.O.

W.O.: No dobrze! Znakomicie. Teraz powiedz, co z tobą? Dlaczego napisałeś do mnie taki list?

JA: Co tu dużo mówić…! Piszę, piszę te wpisy, a pożytku żadnego. Oto teraz, na przykład, na półki wszystkich sklepów trafia zacna ponoć flaszka z Argentyny (sic!), a oni nic, nie przysyłają, nic, null, zero, nie mówię, żeby karton podesłali, ale choćby dwie flaszki, jedną kontemplacyjną, drugą do rozpicia z kolegami.

W.O.: To tak! Zaczekaj, zaraz! Chwilę.

Dzwoni.

W.O.: Halo, centrum dystrybucyjne? Mówi Wielki Owad. Zawołajcie mi tu zaraz Dyrektora ds. sprzedaży na kraj. (Cisza) Co? Umarł? Kiedy? Przed chwilą? (do mnie) Wiesz, umarł, kiedy mu powiedzieli, że jestem na linii.

Wzdycham ciężko.

W.O.: Czekaj, czekaj, nie wzdychaj.

Dzwoni jeszcze raz.

W.O.: Centrum dystrybucyjne? Zawołajcie mi tu zaraz Dyrektora ds. marketingu i promocji. (Cisza) Co? Umarł? Kiedy…? Wiesz, też właśnie umarł. Ale to nic, zaczekaj.

Dzwoni.

W.O.: Zawołajcie mi w takim razie kogokolwiek! Kto mówi? Pan Zdzisiek? Z magazynu? Otóż, leżą tam u was w magazynie butelki wina z Argentyny, niedawno przyjechały. Że co? No tak, tak, przypłynęły, niech będzie, pies z nimi tańcował. Ja oczywiście nie lubię wywierać presji na kogokolwiek, ale wydaje mi się, że to dobre flaszki… Aha, waszym zdaniem też dobre? A skąd to u licha wiecie? Utylizacja? No, no, dobra, rozumiem. W każdym razie można by podesłać jednemu blagierowi, tfu, blogerowi, tak, no temu od Argentyny… Aha, zamierzaliście właśnie, hm, a kiedy możecie?

Zasłania dłonią słuchawkę i pyta mnie: Kiedy chcesz?

JA: Matko kochana, no chociażby tak w przyszłym miesiączku?

O.W.: Hm… (do pana Zdziśka) nie lubię się mieszać w sprawy magazynu, ale wydaje mi się, że moglibyście (puszcza do mnie oko) je wysłać… jutro, na ten przykład? Co? Dziś wyślecie? Bardzo dobrze. Ale ile flaszek chcecie wysłać?

Zasłania dłonią słuchawkę i pytanie mnie: Ile chcesz?

JA: Ech… mnie by się przydało… no tak ze dwie…?

O.W.: Aj aj aj…! (do pana Zdziśka) Ja oczywiście nie jestem specjalistą w sprawach magazynowych, ale wydaje mi się, że przynajmniej dwa kartony pasuje podesłać. Co? Dziesięć kartonów? Już przyjechał kurier? Wspaniale! (do mnie) I widzisz, a mówiłeś, że się nie da. Wszystko się da, jak się tylko chce!

A potem zaczyna się takie życie, że Wielki Owad nie może się beze mnie obejść i muszę wynająć większe mieszkanie, żeby pomieścić te wszystkie kartony, koledzy wprowadzają się do mnie na stałe, przestaję zupełnie pisać, bo nie mam kiedy, cały czas piję…

Tak naprawdę to nie. Tak naprawdę kupiłem tę flaszkę w Biedronce (69 zł) i od razu bez ceregieli skonsumowałem. Powyższa anegdota to parodia parodystycznej konfabulacji pewnego słynnego rosyjskiego pisarza na temat jego relacji i spotkania z pewnym równie słynnym rosyjskim włodarzem. Dla osoby, która odgadnie, o kogo chodzi, czeka nagroda w postaci butelki wina! Pisać w komentarzach lub na FB.

DSC_4571

Bodega Noemia to uznana i doceniana winiarnia z Patagonii, a dostępne w Biedronce wino A Lisa, rocznik 2015, to kompozycja, na którą składa się malbec (90%), merlot (9%) i petit verdot (1%). Jest to podstawowe wino w portfolio Bodega Noemia, jedynie część gron pochodzi z własnych winnic producenta, ale jest certyfikat uprawy organicznej. Zebrane grona są pozbawiane szypułek i fermentują na selekcjonowanych drożdżach w kadziach ze stali nierdzewnej. Minimalna ekstrakcja i dojrzewanie przez 11 miesięcy w używanych beczkach francuskich (40% wina, reszta w stali). Produkcja na poziomie 90 tysięcy butelek.

Dużo tu czarnej wiśni, aronii i bratków. W ustach czuć posuwisty owoc, całkiem niezły kwas, grafitową taninę i dużo, dużo gumijagód i trochę kawy. Prościutkie, aksamitne, ładnie wyciśnięte, bez notorycznej dla Argentyny nadkoncentracji – z tego powodu niebezpiecznie łatwo wchodzi, a swoje procenty ma. Wskaźnik łatwości picia na poziomie ponadprzeciętnym.

Dobre, ale nie za taką kasę, Wielki Owadzie.

4 myśli w temacie “Fraszka z życia blogera – Bodega Noemia

Dodaj komentarz